Obostrzeniami objęto zbyt rozległy obszar, a nałożone ograniczenia w zakresie handlu i przetwórstwie wieprzowiny były zbyt restrykcyjne.
- Wprowadzone rozwiązania skutkowały dotkliwymi stratami dla właścicieli stad świń, a także zwiększeniem wydatków publicznych - wynika z najnowszego raportu Najwyższej Izby Kontroli.
- Cena żywca spadła nawet złotówkę na kilogramie, a straty liczyło się w dziesiątkach tysięcy złotych - wspomina Wiesław Krawczuk z Niewodnicy Nargilewskiej-Kolonia, producent trzody chlewnej.
- Coraz więcej gospodarstw wygasza produkcję - żali się Bożena Jelska-Jarosz z Podlaskiego Związku Hodowców Trzody Chlewnej.
Pierwszy przypadek ASF u dzików wykryto w pow. białostockim w 2014 r. Kolejne w sokólskim i hajnowskim. W sumie ograniczeniami związanymi z ryzykiem rozprzestrzenienia się choroby objęto część tych powiatów, plus cześć augustowskiego i sejneńskiego.
- To był początek działań związanych z wystąpieniem wirusa afrykańskiego pomoru świń, a obszar objęty restrykcjami ustanowiono w ramach daleko posuniętych środków ostrożności - odpowiada na zarzuty NIK Mirosław Czech, Wojewódzki Inspektor Weterynaryjny.
Do dzisiaj w woj. podlaskim ASF wykryto u 125 dzików, w tym u 14 odstrzelonych. Ostatniego padłego dzika znaleziono w okolicach miejscowości Karcze w gm. Sokółka, około 12,5 km od polsko-białoruskiej granicy.
NIK zawnioskowała do ministra finansów o zwiększenie nadzoru nad granicznymi oddziałami służby celnej. Chodzi m.in. o zaostrzone kontrole pojazdów dla zwierząt gospodarskich przekraczających granicę UE z Rosji i Białorusi. NIK zaapelowała też do ministra środowiska i rolnictwa o wyegzekwowanie redukcji liczby dzików na obszarze objętym ograniczeniami i obszarze ochronnym. To właśnie dziki stanowią źródło zakażenia ASF-em. Według ostatniej inwentaryzacji populacja tych zwierząt w woj. podlaskim liczy ok. 11 tysięcy. Od początku sezonu, czyli kwietnia, odstrzelono ponad 3,8 tys. Zdaniem rolników, za mało, bo szkody w uprawach z powodu żerowania dzików wciąż są ogromne, a koła łowieckie nie doszacowują strat i wypłacają nędzne odszkodowania. Po kilkudniowym proteście przed urzędem marszałkowskim starosta pow. białostockiego podpisał porozumienie w sprawie powołania zespołów do szacowania rozmiaru szkód. Tego domagali się gospodarze. Wczoraj Antoni Pełkowski podpisał zarządzenie w tej sprawie.
- Jeśli rolnicy nie zgodzą się z wysokością odszkodowania oszacowaną przez koło łowieckie mogą zwrócić się nas - mówi. - Zespół określi rozmiar szkód. Te ustalenia mogą zostać wykorzystane w ewentualnym procesie cywilnym przeciwko kołom, a dla mnie będą podstawą do rozwiązania z nimi umów w przypadku zaniżania wartości odszkodowania.
Teoretycznie zespoły już działają. Porozumienia nie podpisał jednak wciąż wojewoda podlaski - jeden z sygnatariuszy.
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?